Dzisiejsi 30- i 40-latkowie muszą przygotować się na bardzo skromne świadczenia emerytalne. Prezes ZUS nie pozostawia złudzeń – bez zmian systemowych wielu Polaków nie będzie miało z czego żyć na starość. Państwo już dziś dopłaca do minimalnych emerytur, a sytuacja demograficzna pogarsza się z roku na rok.
ystem emerytalny pęka w szwach. ZUS mówi wprost: nie stać nas na wszystkich
Polski system emerytalny znalazł się na rozdrożu – i nie chodzi tylko o finanse seniorów, ale o przyszłość całego pokolenia czterdziestolatków. Prezes ZUS Zbigniew Derdziuk wprost wskazał na rosnącą liczbę tzw. „freeriderów”, czyli osób niemających wystarczającego stażu ubezpieczeniowego, które mimo to otrzymują świadczenia. Niektóre z nich są symboliczne – dosłownie groszowe – ale wymagają obsługi systemowej i wypłat z budżetu państwa. Problem nie dotyczy tylko skrajnych przypadków. Coraz większa grupa obywateli nie płaci regularnych składek i nie gromadzi kapitału na przyszłość, co grozi załamaniem się całej konstrukcji finansowania emerytur.
W systemie zdefiniowanej składki wszystko opiera się na tym, ile sami odłożymy w ciągu życia zawodowego. Brzmi uczciwie, ale w praktyce oznacza, że osoby z nieregularnym zatrudnieniem lub na umowach cywilnoprawnych mogą liczyć na głodowe świadczenia. Dane ZUS pokazują, że połowa dzisiejszych emerytów otrzymuje kwoty poniżej połowy średniej pensji krajowej. Jeśli ten trend się utrzyma, osoby obecnie aktywne zawodowo, ale nieodkładające wystarczających składek, mogą znaleźć się w dramatycznej sytuacji za 20–30 lat. Szczególnie zagrożone są kobiety, które przechodzą na emeryturę wcześniej i częściej pracują w przerwach zawodowych, np. ze względu na macierzyństwo.
Przeczytaj też: ZUS przelicza konta emerytalne. Kto poczeka z emeryturą, zyska nawet tysiące złotych
Warto zaznaczyć, że obecnie 81,9 proc. wydatków FUS pokrywanych jest ze składek, a reszta pochodzi z budżetu. Tylko w pierwszym kwartale 2025 roku państwo dołożyło do emerytur i rent 10 miliardów złotych, czyli o 600 milionów więcej niż rok wcześniej. To wyraźny sygnał, że już teraz system potrzebuje coraz większych dopłat, mimo że liczba ubezpieczonych lekko wzrosła. Problem pogłębiają zmiany demograficzne – społeczeństwo się starzeje, a młodych płatników jest coraz mniej. Eksperci nie mają złudzeń: bez reform nie utrzymamy obecnych poziomów świadczeń, a przyszłe pokolenia będą miały znacznie mniej.
Co pokazują dane i prognozy?
-
Stopa zastąpienia (czyli stosunek emerytury do ostatniego wynagrodzenia) wynosi obecnie ok. 54 proc.
-
Połowa dzisiejszych emerytów otrzymuje świadczenia niższe niż połowa średniej pensji.
-
Osoby z jednym dniem pracy formalnie mogą otrzymać emeryturę – nawet jeśli wynosi ona tylko 8 groszy.
-
W 2025 roku FUS potrzebuje coraz wyższych dopłat z budżetu – tylko w I kwartale państwo dołożyło 10 mld zł.
-
Kobiety, mimo wcześniejszego wieku emerytalnego, są w gorszej sytuacji finansowej niż mężczyźni.
Freeriderzy i kryzys zaufania. Czy system trzeba przebudować?
ZUS nie ukrywa, że obecny model może okazać się nie do utrzymania już w najbliższych dekadach. Kluczowy dylemat to wybór między utrzymaniem systemu opartego na indywidualnej odpowiedzialności a koniecznością jego uproszczenia. Obecna konstrukcja zakłada, że każdy obywatel dba o swoją przyszłość sam, ale w praktyce wielu Polaków nie płaci składek, bo ich na to nie stać lub pracują w szarej strefie. To prowadzi do sytuacji, w której państwo musi coraz częściej dopłacać do najniższych emerytur, choć składek było za mało lub nie było ich wcale.
Przeczytaj też: WIBOR pod lupą TSUE. Ten wyrok może zburzyć cały system złotowych kredytów mieszkaniowych
Rosnące znaczenie mają więc tzw. emerytury minimalne, wypłacane z budżetu w ramach zabezpieczenia społecznego. W teorii to forma wsparcia, w praktyce – coraz większe obciążenie dla finansów publicznych. Przyszłość może przynieść zmiany w modelu – np. obowiązkowe oszczędzanie albo uproszczony, powszechny system gwarantujący minimalne dochody wszystkim seniorom. Coraz częściej mówi się o potrzebie przekształcenia systemu w taki sposób, by był bardziej odporny na zmiany demograficzne i cywilizacyjne.
Problemem pozostaje również zaufanie do systemu. Młodzi ludzie, widząc dzisiejszą sytuację seniorów, nie mają pewności, że warto inwestować w ZUS. Skoro dzisiejsze świadczenia są niewystarczające, a składki stale rosną, pojawia się pytanie: co dostaniemy w zamian? To z kolei powoduje jeszcze większy odpływ ze składkowego systemu i jego dalsze osłabienie. W ten sposób powstaje błędne koło, z którego coraz trudniej się wydostać.